Co mam dalej robic?

Znam się z nim 5 lat (ja mam 20 on 24) wiem, wiem wcześnie zaczęłam ale wydawało mi się ze to jest właśnie on, (do tej pory nie wiem co myśleć)..czuły, szalony zawsze wiedział co zrobić by sprawić mi radość chodziłam z nim 4 lata i się rozstałam, ponieważ mnie ograniczał jestem osoba która lubi imprezować spotykać się z innymi ludźmi.. a on w pełni mi na to nie pozwalał strasznie był o mnie zazdrosny, robił mi awantury jak z kimś innym pisałam, nie patrzył ze mam tez inne obowiązki tylko czepiał się ze na pierwszym miejscu stawiam moją rodzinę a nie jego. Czułam się jak w klatce więc postanowiłam to zakończyć.

Rozstaliśmy się w zeszłe wakacje, on bardzo to przeżywał, ja chciałam zostać przyjaciółmi on zerwał ze mną wszystkie kontakty traktował jak powietrze cyt,,tak będzie dla nas lepiej’’ … ze mnie to spłynęło jak po kaczce, bo uważałam ze w końcu się uwolniłam i mogę robić to co chce, czułam mieszane uczucia, ale pretensje skierowane ze strony jego mamy przekonały mnie ze dobrze zrobiłam… zaczęłam imprezować poznawać ludzi chłopaków, których traktowałam jak kandydatów na chłopaka, spotykałam się z nimi, całowałam, (ale nic więcej),lecz to nie było to.. (wszystkich porównywałam do tego z którym zerwałam) wiem ze nigdy bym z nimi nie mogła być jako para(różnica charakterów itp.) Teraz są moimi najlepszymi kumplami z którymi mogę konie kraść, i oni wiedzą ze nie maja na co więcej liczyć, układ koleżeński i koniec :)

Byłam sama wiec znalazłam sobie towarzyszy do wspólnych wypadów oni zawsze mieli dla mnie czas, był to Krzysiek i Grześ (kolega mojego byłego), dopiero z nimi dowiedziałam się co to znaczy dobrze się bawić, oni tez wiedzieli ze na nic więcej nie mogą liczyć (za duża różnica wieku).
lecz wiadomo jak przyjaciele są ma się co robić, jest dobrze a jak nikt nie miał czasu zostawałam sama… i wtedy nachodziły mnie myśli czy dobrze zrobiłam.. raz miałam z kimś wyjść raz nie… czegoś mi jednak brakowało, może właśnie tej osoby która byłaby zawsze przy mnie.. pod koniec wakacji pojechałam na dyskotekę i spotkałam tam byłego i wszystkie wspomnienia wróciły… bawiliśmy się razem.. na następny dzień spotkaliśmy.. z dnia na dzień było co raz lepiej.. postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, on obiecał ze się wszystko zmieni ze da mi więcej luzu i nie Bedzie taki zazdrosny, ze jeśli będę chciała spotkać się z kumplami czy jechać na imprezę on nie będzie się o to czepiać(ja mu też tego nie broniłam, ponieważ tyle miało się zmienić) …ja miałam zerwać kontakt z Grześkiem (ponieważ były myślał ze go zostawiłam właśnie dla Grześka, mimo ze tak nie było) zrobiłam tak jak chciał…wszystko układało się super, lecz gdy pojechał do sanatorium a ja po miesiącu siedzenia sama postanowiłam jechać na imprezę rozerwać się, zabrałam ze sobą mojego pierwszego chłopaka( jeśli można to nazwać wtedy chodzeniem) i jego siostrę z przyszłym mężem, z ta paczką znam się dłużej niż z tym obecnym chłopakiem… wszystko było ok. dopóki nie wrócił i nie zrobił mi awantury jak ja mogłam sama jechać ( mimo ze pojechałam ze znajomymi) ze go to brzydzi ze laska sama jeździ po dyskotekach bo to ze byłam z nimi to dla niego nic nie znaczy bo on ich nie zna. Ja jednak nie czułam się winna ponieważ miało się coś zmienić, a sam mi na to wcześniej pozwolił.poźniej były pretensje o kolegów cyt.,, co to za koledzy z którymi się całowałas’’, lecz później przestał o nich się czepiać, sprawa ucichła pojechaliśmy na wspólne wakacje było bajecznie gdyby nie jego mama która ciągle do niego wydzwaniała i to mnie drażniło…. Zawsze odbierałam go jak maminsynka, lecz przecież z tym można żyć. Byliśmy razem na weselu u mojej rodziny tam pokazywał znów swoja zazdrość gdy rozmawiałam z przyjacielem mojego kuzyna, który robił tam zdjęcia. Ostatnio odezwał się jakiś koleś który mieszka kilka set km dalej wymieniłam z nim może kilka zdań, a mój to widział bo wszedł na moje konto i znów była awantura.

Coraz częściej zaczęły nachodzić mnie myśli co dalej robić czy może zakończyć czy dalej z nim być, lecz bałam się cokolwiek zrobić bo nie chciałam znów wyjść na ta najgorszą, nie chciałam nikogo ranić, żeby jego rodzice znów mieli do mnie pretensji, szkoda mi jest tych 5 lat spędzonych razem bo wiadomo był gorsze jak i lepsze dni, jednak czuje ze czegoś mi tu w tym związku brakuje, ale trudno mi określić czego. Może to przyzwyczajenie a może brak mi w nim takiego przyjaciela, jakim był na samym początku i gdy zeszliśmy się 2 raz..
wczoraj postanowiliśmy to rozwiązać bo on nie może patrzeć jak ja się męczę, bo ja bałam się cokolwiek zrobić, odezwać że jest mi źle bo według niego przecież wszystko jest ok… kocham go i boje się rozstania ze znów zacznie traktować mnie jak powietrze, ja chce zostać przyjaciółmi i utrzymywać z nim kontakty lecz mu taki układ niezbyt pasuje. Co mam robić pomóżcie??

Autor: Zebra, 31/10/2011, 11:56

Ten temat to pytanie, jakie autor zadał społeczności MilionPorad.pl. Możliwość zadawania pytań została już wyłączona, ale wciąż możecie czytać porady udzielone przez użytkowników na zadane kiedyś pytania.

Sama widzisz, że on sie nie zmieni

Nie oszukuj się, on się nie zmieni. Taki już jest i zostanie. 5 lat to szmat czasu a to co nazywasz miłością może może być przyzwyczajeniem. Nie chcesz zmarnować 5 lat? Popatrz na to inaczej, jeśli za 6, 8, 10 lat stwierdzisz, że Wasz związek to pomyłka będziesz miała jeszcze więcej o stracenia i znów się będziesz miała wątpliwości. Zakończ to teraz i nie wracaj do tego co było.

    Pokaż komentarze (0)

    Autor: tolunia 02/11/2011, 23:31

    45 pkt
    oceń pozytywnieoceń negatywnie  zgłoś do usunięcia

    https://www.milionporad.pl/